Partnerzy biegowi:

Gmina Miękinia

Osrodek Kultury Miekinia

Lasy Panstwowe

Delikatesy Kredens

POD ŚLĘŻĄ POKAZALIŚMY JAK SIĘ WALCZY

Pot lał się strumieniami, ale było o co się bić. Tytuły mistrzowskie i mnóstwo punktów do Grand Prix – to dodawało sił. Tych sił najwięcej zachowali Marzena Morawska i Piotr Chodorski. To nasi nowi (choć w zasadzie „nowi-starzy”) mistrzowie klubu w półmaratonie. Ogromne brawa należą się także Adamowi Klimczakowi, Marianowi Czerskiemu, Dorocie Krowickiej, Henrykowi Załęskiemu, Józefowi Palczakowi i Leonowi Dubijowi. To oni, walcząc do samego końca i stając na podium w swoich kategoriach, sprawili, że tego dnia widoczni byliśmy nie tylko ze względu na naszą wewnątrzklubową rywalizację.

Nie za gorąco troszkę? – pytał wpadających na metę, na wpół żywych Piastowiczów, jak zawsze uśmiechnięty Andrzej Puchacz, sędzia główny zawodów. Za gorąco było, choć niezupełnie „troszkę”. Ponoć w słońcu o godzinie 13 termometry wskazywały plus 32 stopnie! Ceremonia dekoracji zamieniła się szybko w istny piknik. Ludzie leżeli na trawce, opalali się, dyskutowali, a klubowa integracja tylko na tym zyskała. Coraz większa rzesza biegaczy wierzy w to, iż „orgowie” z Sobótki mogą wszystko, ale jeśli zawczasu zaklepali sobie jeden dzień lata tej wiosny – chylimy czoła. My też tak chcemy.

W tych okolicznościach przyrody półmaraton trudny, jakim bez dwóch zdań jest „Ślężański”, zamienił się w półmaraton selektywny. Już po kilku kilometrach widać było, kto mocno przepracował zimę, kto walczy z czasem, a kto marzy tylko o jak najszybszym znalezieniu się na szczycie Tąpadeł. A potem już tylko o „puszczeniu nóg” i wyimaginowaniu sobie, że może służby drogowe zimą wyrównały te trzy piekielne górki przed samą Sobótką. Niestety, nie wyrównały. A pokonywanie kolejnych podbiegów było tego dnia dla wielu istną drogą przez mękę.

Tym większy szacunek należy się wszystkim tym, którym udało się pobić własne życiówki, a szczególnie tym, dzięki którym nasze Mistrzostwa WKB emocjami przewyższyły nawet walkę o czołowe miejsca w głównych zawodach. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy o tytule mistrzowskim wśród panów decydowały dziesiętne części sekundy? 

Ale zaczniemy od pań i wielkich gratulacji dla Marzeny Morawskiej. Forma zdobywczyni Zimowego Pucharu Piasta od jakiegoś czasu idzie systematycznie w górę, ale wynik z Sobótki wielu wprawił w osłupienie. Godzina i 28 minut, na takiej trasie, przy takiej pogodzie – to budzi respekt. Dość powiedzieć, że Marzena od ubiegłorocznego startu pod Ślężą poprawiła się o ponad 4 minuty, a w pokonanym polu pozostawiła kilku doświadczonych i już utytułowanych klubowych kolegów.
Również druga wśród pań, Dorota Krowicka, chociaż na trasie osłabła, zameldowała się na mecie z bardzo dobrym wynikiem 1:37:12.

Walka o prymat wśród panów zasługuje na odrębny akapit, bo – wedle najlepszych hitchcockowskich wzorców – od początku trzymała w napięciu, a z upływem czasu emocje tylko rosły. I jak w dobrym filmie, mieliśmy trzech bohaterów: starego mistrza – Piotra Chodorskiego, pretendenta – 24-letniego Adama Klimczaka i najbardziej utytułowanego, górującego nad nimi doświaczeniem – Mariana Czerskiego. Ta trójka, zmieniając się na prowadzeniu i wzajemnie pilnując, niemal całą trasę przebiegła pozostając w zasięgu wzroku.

Chodorski biegł wysokim, równym tempem od samego startu. Czerski, w swoim stylu, zaczął wolniej, dopiero na 3.kilometrze przebijając się przez zawodników biegnących na 1:27-1:30. Ale jeszcze większą stratę na początku miał Klimczak. Szybko ją jednak niwelował i cała trójka spotkała się już przed najtrudniejszym podbiegiem pod Przełęcz Tąpadła. Tę morderczą, dwukilometrową „górską premię”, wygrał, o dziwo, ten najstarszy. Na szczycie Przełęczy Czerski objął prowadzenie osiągając maksymalnie 10 sek. przewagi.

Najstarszy okazał się najlepszym „góralem” – najmłoszy najszybciej zbiegał. Na pięciu kilometrach, od szczytu Tąpadeł do miejscowości Sady, Klimczak z 5 sekund straty, wypracował sobie ponad 20 sek przewagi. To już był, wydawało się, rozstrzygający atak. Ale starsi koledzy nie zamierzali składać broni. Pozostało do mety 6 nader nieprzyjemnych kilometrów. Doświadczenie i świetna wytrzymałość szybkościowa zrobiły swoje. Na ostatnim zbiegu do miasta Chodorski miał już liderującego Klimczaka dosłownie o kilka metrów przed sobą, a 20-30 m za nim, czekając na błąd kolegów, czaił się Czerski.

Udało się, ale gdyby Adam się obejrzał, zapewne by przyspieszył, i tego jednego metra by mi zabrakło – nie miał wątpliwości autor decydującego ataku a tym samym Mistrz WKB w Półmaratonie na rok 2012, Piotr Chodorski. – Wszystko rozstrzygnęło się na samej kresce. Chyba przegrałem, ale cieszę się bardzo ze swojego czasu i poczekam jeszcze na wynik netto – na gorąco komentował, niepewny jeszcze finalnego rezultatu, ale szczęśliwy Adam Klimczak. Trzeci, ze stratą 10 sekund dobiegł Marian Czerski.

Gwoli ścisłości dodajmy, że biorąc pod uwagę wyniki netto, to młody Klimczak zostałby mistrzem. Jego rzeczywisty czas biegu był o 3 sek lepszy od Chodorskiego. Ale w naszych mistrzostwach opieraliśmy się na regulaminie organizatora, a ten wskazywał jasno: pomiar oficjalny to pomiar brutto. Czy nie powinno stać się to przyczynkiem do rozmowy o zasadności respektowania na wielkich imprezach czasów netto? Stracilibyśmy wówczas tak niezapomniane momenty, jak opisywana wyżej walka łokieć w łokieć. To niewątpliwy minus. Ale czy honorowanie rzeczywistego czasu biegu nie idzie bardziej z duchem sportu? Znając zaangażowanie organizatorów z Sobótki, na pewno rozważą wszystkie za i przeciw. Pewne jest jedno, na dobrą wolę nas samych – biegaczy, nie ma co liczyć. Kiedy oprócz klasyfikacji open jest multum innych kategorii: klubowych, wiekowych, branżowych, a w każdej decydują sekundy, kiedy dodatkowo mnóstwo biegaczy walczy o swe własne życiówki, żadne prośby i apele nie pomogą – mało kto z własnej woli zechce ustawić się daleko na starcie i oddać te 2-3 minuty do oficjalnej klasyfikacji. Ale to już temat na długie, zimowe rozmowy dla sympatycznych organizatorów z miasta u stóp Ślęży.

My jako Wrocławski Klub Biegacza wszystkim osobom zaangażowanym w organizację tegorocznej, na wskroś wyjątkowej imprezy (w tym naszemu klubowemu koledze, Antoniemu Stankiewiczowi) – serdecznie gratulujemy i dziękujemy. Cieszymy się, że nasze mistrzostwa mogły być integralną częścią tak znakomitych zawodów i wierzymy, że ta współpraca będzie trwała, z obopólną korzyścią.

WYNIKI III MISTRZOSTW WKB PIAST W PÓŁMARATONIE, Sobótka, 24.03.2012

WYNIKI PIASTOWICZÓW OPEN_(wraz z międzyczasami i premią górską)

PUNKTACJA DO GRAND PRIX

 

Skomentuj