Archive for kwiecień, 2012
DO BITTERFELD ZA PÓŁ DARMO!
Jest szansa zaliczyć europejskiej klasy festiwal biegowy za bardzo niewielkie pieniądze! Do wyboru: maraton, półmaraton, 10 km, nordic-walking. Impreza odbędzie się 6 maja w niemieckim Bitterfeld (Saksonia-Anhalt). Jedziemy na dwa dni. W przeddzień część integracyjna, nocleg bezpłatny w hali sportowej, wpisowe pokrywa strona niemiecka, koszty paliwa rozbijamy na ilość chętnych.
W Bitterfeld biegaliśmy już trzykrotnie. I to z sukcesami. W 2008 r. w biegu na 10 km Niemców postraszył Roland Gromada (36:55 i 6. miejsce open), ale prawdziwą furorę zrobili nasi półmaratończycy. Czwarty open był Henryk Tomczak (1:20:31), 6. Jacek Wójcik (1:21:23), 13. Kuba Horbaczewski (1:25:00) a 19. Marek Gadziński (1:26:15). Drużynowo zdeklasowaliśmy konkurencję.
Chyba nas zapamiętano, bo po 3 latach ponownie dostaliśmy zaproszenie od biegaczy z Saksonii. Wraz z zapewnieniem, że niezależnie od zamkniętej już listy startowej, dla biegaczy WKB Piast znajdą się miejsca. I to bez uiszczania wpisowego! Kilka telefonów i szybka decyzja: jedziemy. Czasu pozostało bardzo niewiele, większość z was ma już zaplanowane pierwsze dni maja, ale warto tę, ze wszech miar interesującą propozycję, rozważyć. Konkrety:
-
Wyjazd w sobotę 5. maja ok. godz. 12.00 z Wrocławia. Miejsce wyjazdu ustalone będzie bezpośrednio z zainteresowanymi.
-
Przyjazd do Bitterfeld w godzinach wieczornych. Czas wolny. Część integracyjna.
-
Nocleg bezpłatny w hali sportowej (warto zabrać własne śpiwory). Być może uda się jeszcze zorganizować lepszy nocleg wraz ze śniadaniem.
-
W niedzielę 6. maja start, w zależności od wyboru: 10 km, 21 km, 42 km.
-
Trasa: 10-kilometrowa pętla promenadą nad jeziorem (85% asfalt, 15% ścieżki leśne).
-
Opłata wpisowa: brak.
-
Powrót 6. maja po zawodach.
-
Całkowity koszt: składka na paliwo.
-
Oficjalna strona zawodów: http://www.goitzsche-marathon.de/
Zainteresowani proszeni są o kontakt z kol. Antonim Stankiewiczem (szef@antex.pl, tel. 602-251-430) w terminie do 27. kwietnia!
„ZRÓBCIE TAKI SAM BIEG NA JESIEŃ!”
Co jest miarą udanego crossu? Chyba to, kiedy zawodnicy kończą umorusani, ale szczęśliwi, obolali z wysiłku, ale cali i zdrowi, a zamiast psioczyć na złą pogodę i ciężką trasę, zapowiadają, że za rok tu wrócą i będą jeszcze szybsi. A kiedy dodać do tego walkę o końcowy triumf do samej mety oraz przepiękną scenerię wiosennego parku, można powiedzieć tylko: ci, których zabrakło na starcie, niechaj żałują.
Niestety, burza jaka przeszła nad miastem w piątkowy wieczór, a przede wszystkim rzęsisty deszcz, jakim powitał nas sobotni poranek, zrobiły swoje – wielu biegaczy pozostało w domach. Ale ponad setka śmiałków zjawiła się na starcie. Śmiałków, bo trasa tegorocznego crossu, kręta, z 12-metrową różnicą wzniesień, trudna była sama w sobie. Kiedy popadało, stała się momentami selektywna. Nie wszyscy potrafili przebiec cały dystans, ale nawet wejście pod najbardziej strome podbiegi nie było proste. Nikt jednak nie narzekał.
Po pierwszych metrach wydawało się, że laur zwycięzcy musi pozostać we Wrocławiu. 38-letni Beniamin Buszewski czuł się w tych warunkach jak ryba w wodzie i szybko pomknął do przodu. Do połowy pierwszego okrążenia walka toczyła się o to, kto do niego dołączy. Czarną robotę w grupie pościgowej wykonał nasz zawodnik, Dominik Krumin. Skorzystał z tego najbardziej najmłodszy ze ścisłej czołówki, 20-letni Andrzej Witek. W połowie pierwszej pętli dołączył do Buszewskiego i obaj panowie biegnąc tempem 3:30/km, zaczęli zwiększać dystans dzielący ich od goniących. Zgodnie współpracując przebiegli całą trasę. Decydujący atak nastąpił na ostatnim ostrym podbiegu, czyli na znanej wszystkim „Górce”. Jakim zapasem sił dysponował Witek, tego nie wiemy, ale chyba starczyłoby ich na całą kolejną pętlę, bowiem kiedy zdecydował się na atak, kilkoma susami odskoczył rywalowi, minął zdziwionego pilota, a na dystansie 150 metrów uzyskał 10 sek przewagi.
Na mecie triumfator nie wyglądał na zmordowanego, a na pytanie, czy trasa nie była za trudna, tylko się uśmiechnął: – Ja mieszkam w Szklarskiej Porębie. I wszystko jasne.
Wielkie brawa należą się także Beniaminowi Buszewskiemu, który od początku nadawał ton rywalizacji i był tego dnia jedynym godnym rywalem dla zwycięzcy. – Bardzo lubię takie trasy – przyznał na gorąco. – Zupełnie co innego niż asfalt, ale tu przynajmniej cały czas coś się dzieje. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Beniamin nie tylko świetnie biega, ale z zaangażowaniem wspiera Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci. Piękna i godna naśladowania postawa.
Za plecami tej dwójki najniższy stopień podium obronił Paweł Bogdał z ULKS Bystrzyca Kłodzka, którego nie zdołał dogonić biegnący z „jedynką” Piotr Basiński. Honoru naszego klubu bronili wspomniany już Dominik Krumin oraz tradycyjnie niezawodny Wiesław Kuźma (odpowiednio: 5. i 6. generalnie). W 10-tce zmieścili się jeszcze Tomasz Karwicki (8.) i Henryk Tomczak (10.).
Wśród pań bezkonkurencyjna była, po raz kolejny zresztą, nasza zawodniczka, Dorota Krowicka. Po biegu, podobnie jak najlepszy z panów, nie wyglądała na specjalnie zmęczoną i szybko rozpoczęła… kolejną pętlę. Czyżby więc trasa była za łatwa? – Łatwa nie, ale jak dla mnie była po prostu świetna. Najlepsza jak dotąd w historii złotnickich biegów. Zróbcie też taką samą na jesień! – zaproponowała.
Z tym może być problem, bo w związku z finałem trwającego w nieskończoność remontu na Złotnikach chcemy powrócić do pierwotnego zamysłu, czyli: przełaje wiosną, jesienny minimaraton po ulicach osiedla. Tym niemniej, za miłe słowa naszej najlepszej tego dnia biegaczce dziękujemy.
Oprócz wyniku Doroty (która do świetnych rezultatów już nas przyzwyczaiła), warto też wspomnieć o występie 17-letniej Pauliny Chodorskiej. Najmłodsza latorośl rodu Chodorskich godnie zastąpiła na trasie kontuzjowanego tatę, a z wynikiem 25 minut pozostawiła w pobitym polu ponad połowę mężczyzn. Jeśli nadal będzie tak biegać… kto wie, może kiedyś na najwyższym stopniu podium mistrzostw klubu ujrzymy ojca i córkę?
Nietaktem byłoby nie wspomnieć, że oprócz już wymienionych Piastowiczów swoje kategorie wiekowe wygrali: Krystyna Kowalska, Adrian Samołuk, Wiesław Kuźma i Czesław Palczak. Serdeczne gratulacje dla wszystkich czempionów.
Swoją kategorię (K-20) wygrała też Vita Goulia. I ona chyba cieszyła się najbardziej, bo chwilę po tym jak odebrała puchar okazało się, że to do niej uśmiechnęło się szczęście w losowaniu głównej nagrody. Ze Złotnik biegaczka o pięknie brzmiącym imieniu wyjechała z nowym pulsometrem firmy Suunto. Niechaj dobrze służy! Swoją drogą, jak to jest – pytali niektórzy – kobiety stanowią ok. 10% uczestników biegów, a na biegach WKB drugi raz z rzędu główną nagrodę wygrywa pani? Możemy tylko rzec: panowie, cierpliwości. Widać los na razie zatrzymał się na tym fragmencie naszego statutu mówiącym o propagowaniu biegania wśród płci pięknej.
WYNIKI_(open/kategoriami/kobiety)
Galeria zdjęć Danki Pilarz-Małkiewicz
NOWA TRASA WYTYCZONA: CIUT KRÓCEJ – ZNACZNIE CIEKAWIEJ
Zgodnie z zapowiedzią, w czwartkowe popołudnie ostatecznie ustaliliśmy kształt trasy tegorocznych złotnickich przełajów. Będzie nieco krócej niż zwykle (5,3 km), ale za to bieg rozegramy na dwóch pętlach, a na pytanie, czy ze złotnickiego parku da się wyciągnąć jeszcze więcej, odpowiadamy: tak, da się. Przekonacie się o tym już w sobotę. Wzięliśmy też pod uwagę kilka waszych sugestii sprzed roku.
Zależało nam na rozegraniu całości biegu na dwóch pętlach, bo dla was oznacza to mniej dublowania, a dla nas to duże ułatwienie organizacyjne. I będą dwie pętle po 2,65 km. Finisz, tradycyjnie na głównej parkowej polanie.
Interaktywna mapka trasy z GPS’a: (kliknij play)
Wsłuchując się w wasze głosy, z kilku rzeczy zrezygnowaliśmy. Musimy zakładać rekord frekwencji (przez internet zgłosiło się już 110 osób), co oznacza także potencjalnie więcej początkujących na starcie, a więc bezpieczeństwo przede wszystkim. Zrezygnowaliśmy z fragmentu ul. Żwirowej. Odpadnie wam nielubiany odcinek „kocich łbów”, a nam problem z wyłączeniem jezdni z ruchu. Zamiast ulicą, pobiegniecie równoległą do niej alejką parkową. Spłaszczyliśmy też najostrzejszy zbieg ze stromej górki, tuż przed metą. O to prosili zwłaszcza starsi biegacze.
Ale nie będzie ani trochę łatwiej. To w końcu przełaje. W środkowej części trasy dodaliśmy dwa strome podbiegi. Krótsze od słynnej „Górki”, ale gwarantujemy, że na drugiej pętli ci słabsi raczej pod nie wejdą, niż wbiegną. Poznacie także urokliwy drewniany mostek od nieznanej dotąd strony. Na Biegu Zimowym bardzo spodobało się wam, kiedy mogliście widzieć swoich szybszych kolegów biegnących trzy metry obok, wyższym wałem. Tu będzie jeszcze lepiej. Bo kiedy będziecie biegli pod mostkiem, ci szybsi będą tuż nad waszymi głowami.
Co do stanu trasy, najkrócej rzecz ujmując, jest bardzo dobrze. Po niedzielnych deszczach nie ma już śladu, a kolejne opady możliwe są dopiero tuż przed biegiem. Grząsko i nierówno będzie tylko na kilku trawiastych odcinkach. Tam uważajcie.
Tyle o kwestiach sportowych. Jeśli chodzi o urok tego parku, to mamy wrażenie, że za każdym razem odkrywamy go na nowo. Kiedy porządkowaliśmy trasę wokół jeziorka, jedynym towarzyszem była nam… czapla siwa (Ardea cinerea). Piękny ptak obiecał pojawić się także w sobotę rano. Trzymamy za słowo.