Pokonać maraton – to osiągnięcie. Przebiec dwa w odstępie tygodnia – to już wyczyn. A co, jeśli tych maratonów będzie 42, i dokładnie w 42 dni? Szaleństwo?
Były obawy, że się nie uda. I sportowo, i organizacyjnie. Że wciśnięci w konglomerat olimpijskich atrakcji, jakie miasto chciało zaprezentować na tegorocznym Pikniku, zginiemy marnie wśród hektarów partynickiej trawy. A jednak, „Koń” po raz kolejny się obronił. Dzięki tym najwytrwalszym, którzy pędząc prosto z Oławy podnieśli nam frekwencję, dzięki 60-ciu niemal dzieciom, których zmagania z trasą przykuły wzrok obojętnych nawet widzów, wreszcie dzięki kilku osobom, które zamiast spędzić wolny czas z rodzinami, zgodziły się społecznie przepracować niedzielę.