Kiedy jeszcze w nocy z piątku na sobotę, po całym dniu pluchy, deszcz nie dawał za wygraną, byliśmy pełni najgorszych obaw. Ponad 200 osób to już nie jest kameralna impreza. A zaspokoić oczekiwania takiej grupy biegaczy, to nie jest prosta sprawa. Aura chyba jednak postanowiła wynagrodzić nam 1,5-miesięczne starania o nową jakość tego biegu. Zimowo było tylko z nazwy. Wiosennie zaś nie tylko pogodowo. Wiosennie, czyli radośnie, było tego dnia na całej długości trasy.
– Porządne ściganie na szybkiej trasie – krótko ocenił jeden z tych, którzy od początku nadawali ton rywalizacji. – Świetny pomysł z tym przesunięciem drugiej części trasy. Widziałam biegnącą koroną wału czołówkę, a potem ja spoglądałam jak idzie moim znajomym. I nikt nikomu nie przeszkadzał – skomentowała na gorąco jedna z doświadczonych biegaczek.
I o to nam chodziło. Pojawiły się większe pieniądze, nagrody, niektóre naprawdę cenne, jednym słowem: powiało nowością, ale to nadal ma być bieg dla wszystkich. Dodając do tego bezpośrednio na mecie drukowane wyniki i szybko przeprowadzoną ceremonię dekoracji, rzucone miesiąc temu hasło „nowej jakości Zimowego” chyba się obroniło.
Oczywiście, świadomi jesteśmy mankamentów. Na niektóre nie mieliśmy wielkiego wpływu (porywisty wiatr niszczący oznakowanie trasy), niektóre koniecznie za rok musimy poprawić. Jak choćby zorganizować większą salę na dekoracje, abyście w godnych warunkach mogli oklaskiwać swoje koleżanki i swoich kolegów.
Sportowo obiecywaliśmy szybką trasę i wysoki poziom zawodów, i tutaj nie mamy się czego wstydzić. Jeżeli zwycięzca niespełna 6-kilometrowy dystans pokonuje w nieco ponad 18 minut, to nie jest to zwycięzca przypadkowy. A tyle (dokładnie 18 min. i 19 sek.) potrzebował na pokonanie 5,8 km utalentowany 19-latek Bartłomiej Przedwojewski z MKS MOS Wrocław. Warto zwrócić uwagę na dalsze występy tego młodego i perspektywicznego biegacza. Bartek wygrał z nie byle kim, bowiem jego wyższość uznać musiał wielokrotny triumfator naszych biegów, Tomasz Sobczyk (18:27). Tomek biega obecnie w barwach LUKS Żórawina, ale warto przypomnieć, zwłaszcza młodszym biegaczom, że to także ex-Piastowicz. Cieszy nas, że niezmiennie pojawia się i nadaje ton w naszych biegach. W starciu o najniższy stopień podium, dla odmiany, rutyna wygrała z młodością. 34-letni wojskowy ze Świętoszowa, Jarosław Druciarek, nie pozwolił dogonić się Bartkowi Wróblowi z MKS Boleslavii. Ale przed Wróblem cała kariera, ma dopiero niespełna 17 lat (rocznik 1995).
Wśród pań swój start u nas awizowała Czeszka, Renata Hájková. I rzeczywiście, bardzo dobrze spisująca się za naszą południową granicą biegaczka od początku liczyła się w walce o prymat. Do pełni szczęścia zabrakło jej czterech sekund. O tyle bowiem lepsza okazała się niespełna 21-letnia akademiczka z Opola, Natalia Winnicka. Jej czas (22:28) był nieosiągalny dla większości startujących w zawodach mężczyzn. Nas bardzo ucieszył kolejny świetny występ naszej najlepszej zawodniczki. Marzena Morawska straciła do walczącej o podium dwójki niecałe pół minuty, ale najniższy stopień podium zapewniła sobie już w połowie dystansu.
Zapewniła też sobie kolejny”skalp” w prywatnej kolekcji, tym razem Zimowy Puchar Piasta, za najlepszą lokatę wśród klubowiczek WKB. Analogiczny Puchar (choć wizualnie nie identyczny) wśród panów trafił do rąk Roberta Włodarczyka, który z czasem 20:06 nie dał szans kolejnym na mecie „Piastowiczom”: Wiesławowi Kuźmie (ale on z kolei pewnie triumfował w M-50) i Piotrowi Chodorskiemu. Ten ostatni miał prawo być zmęczony, bo oprócz tego, że świetnie biega, do ostatnich chwil przed startem, z łopatą w dłoni, doprowadzał do stanu używalności prostą startową, żebyście mogli bezpiecznie rozwinąć szyki. Tym większe gratulacje.
Łącznie, na 223 startujących, w 13 kategoriach wiekowych, nasi biegacze triumfowali w czterech, ale miejsc na podium było aż 14! Cieszą zwłaszcza sukcesy debiutantów, jak np. Hani Godek w K-16. A prawdziwym bastionem Piasta jest kategoria M-50, gdzie nasi panowie zdeklasowali resztę stawki zajmując pierwszych… 7 miejsc. Ale w końcu takie nazwiska jak: Kuźma, Czerski, Tomczak, Gadziński, Mróz, Stankiewicz czy Jędrusiński mówią same za siebie. Szczęśliwcy zawieszą w domach chwalone zewsząd, oryginalne, zimowe medale. A jedna z pań zabrała do domu coś jeszcze. „Wiosenny” promyk słońca uśmiechnął się do wrocławianki, Moniki Jabłońskiej. I to ona wyszła ze Stadionu z pachnącym nowością Forerunnerem firmy Garmin.
Niechaj dobrze służy, a już za rok życzymy szczęśliwej posiadaczce tuzina nowych rekordów, Wam jeszcze większej frajdy z biegu, a samym sobie podobnego zaangażowania i takiej samej pogody.
Dziękujemy naszym sponsorom, dziękujemy AWF-owi oraz MCS-owi za użyczenie pomieszczeń (a szczególnie Jackowi Jackowiakowi, który osobiście stanął za konsoletą). Dziękujemy i liczymy na dalszą owocną współpracę.