REKORDOWO NA ZŁOTNIKACH! (relacja + wyniki)
– Spójrzcie na czym musieliśmy zapisywać ludzi – mówiła prowadząca biuro zawodów Danka Pilarz, pokazując naprędce wyrwane z zeszytu zwykłe kratkowane kartki z wypełnionymi danymi zawodników. To nie żart. Było Was tylu, że zabrakło nam kart zgłoszeń!
Frekwencja doprawdy poraziła. Bywało już na Złotnikach 90 biegaczy, bywała ponad setka, ale niemal dwustu zawodników w biegu głównym…tego się nie spodziewaliśmy. Dziękujemy za tak liczny udział wszystkim, którzy zechcieli tego dnia być z nami w przyjaznym biegaczom parku. Tak liczny Wasz udział umacnia nas w przekonaniu o słuszności koncepcji organizowania kilku otwartych i darmowych biegów w roku, zamiast jednego wielkiego na wzór „Maniackiej Dziesiątki” w Poznaniu.
Jesienny Minimaraton AD 2010 oprócz rekordowej frekwencji zapisze się w pamięci także dzięki zmienionej trasie oraz osobie zwycięzcy – Kamila Dziedzińskiego z Kilianowa. Jego bieg na wszystkich obserwatorach oraz rywalach z trasy wywarł duże wrażenie. Bieg, dodajmy, od startu do mety prowadzony w mocnym tempie na suwerennej pozycji lidera. Sam osiemnastolatek reprezentujący barwy MKS MOS Wrocław bardziej niż rywali zdawał się obawiać…krętych alejek w złotnickim parku. – Proszę, niech pan poprowadzi także drugą pętlę, bo sam się pogubię – rzucił jeszcze przed półmetkiem, mając już wyraźną przewagę, do pełniącego rolę pilota Kuby Horbaczewskiego. Prośba została spełniona i Dziedziński bez żadnych problemów zameldował się na mecie w świetnym czasie 13:39,58. Ponad 15 sekund za nim na finiszową polanę dotarł wrocławianin Przemysław Gancarz, któremu drugiego miejsca nie był już w stanie odebrać Dawid Bilewicz z Sokoła Lubin (14:01). Tak nielubiane przez sportowców IV miejsce przypadło tym razem najmłodszemu z całej czołówki, 17-letniemu Kubie Chałupczakowi z Parasola Wrocław. Gwoli ścisłości dodajmy, że ze względu na obfite opady w przeddzień zawodów organizatorzy zmuszeni byli przenieść start, a tym samym skrócić trasę o około 100 metrów w stosunku do wymierzonych 4,2 km. Tym niemniej uzyskane wyniki cieszą.
Spośród „Piastowiczów” najszybszym okazał się jeden z debiutantów w żółto-czarnych barwach, Krystian Kiełbasa z Żar (14:15 i 6. open). W okolicy pierwszej dziesiątki zakręcili się Piotr Chodorski (14:23 – 9.) i jeden z naszych maratońskich asów – Wiesław Kuźma (14:35 – 11.) – Jestem po maratonie w Dębnie. Sporo zdrowia tam zostawiłem, bo wiało niemiłosiernie, ale wynik 2:54 był bardziej niż przyzwoity. Tutaj po prostu przebiegłem. Nie było źle, chociaż ubrałem krosowe buty, które zaraz nałapały błota, a wiadomo jak się biegnie w takich pięciokilogramowych – żartował na mecie popularny Wiesiek. Kiepsko było za to wśród pań. Żadnej z naszych biegaczek nie udało się wejść do pierwszej setki. Pamiętajmy jednak, że złotnicki bieg – wzorem lat minionych – nagradzany był wyłącznie w kategoriach wiekowych i wielu zawodników na rywalizacji w tychże koncentrowało swą uwagę.
Niektórzy chyba nawet do tego stopnia, że zapominali o tym, iż podczas wbiegania na metę muszą mieć widoczny(!) numer startowy. Te schowane pod zapiętymi kurtkami widoczne nie są, a chipów niestety nie było. Tylko doświadczeniu uwijającego się jak w ukropie Edwarda Kaszuby i jak zawsze niezmordowanego Jacka Wojtala zawdzięczamy, że uniknięto wypaczenia wyników. Przygotowanie listy rezultatów wzięła na swoje barki Danka Pilarz. Dziękując wszystkim za udział zapraszamy do zapoznania się z nimi w dziale WYNIKI.