Zmienił się termin, ale potworny upał zdaje się być nieodłącznym towarzyszem Biegu Pod Powodziową Falę. Co dowcipniejsi żartowali, że dyrektor imprezy, Maciek Głowacki, termin kolejnej „Fali” powinien wyznaczyć na długi majowy weekend – pogoda murowana, a urlopy można by zacząć załatwiać już jutro. Żarty żartami, ale najważniejsze, że tym razem, choć w słońcu było bez mała 40 stopni, obyło się bez żadnych nieprzyjemnych historii. Tak przynajmniej zapewnili nas na mecie zabezpieczający imprezę ratownicy medyczni.

Po nie zawsze pozytywnych wrażeniach z lat minionych, w opinii wielu przybyłych jubileuszowa „Fala” była biegiem „ostatniej szansy” dla Organizatorów. – Jeżeli trasa będzie źle oznaczona, nie będzie wody, a na mecie pryszniców, biegnę tu po raz ostatni – bez ogródek powiedział nam przed startem jeden z rozgrzewających się zawodników. Podobnie myślało wielu. I trzeba przyznać, że tegoroczny bieg wytrzymał próbę. Nikt się nie zgubił, była woda, a na mecie prysznice i smaczny poczęstunek. Owszem, były pojedyncze uwagi odnośnie do „zawalonych” rowerzystami i niedzielnymi spacerowiczami wałów na Biskupinie czy przeciągającej się ceremonii dekoracji, ale – podobnie jak w przypadku pogody – nie na wszystko Organizator miał wpływ. Tym bardziej, że bieg był tylko częścią (i z perspektywy miejscowych, wcale nie najważniejszą) Pikniku w Łanach.

A sportowo? Sportowo trzeba podkreślić, że tę „ostatnią szansę” zdecydowało się dać Maćkowi Głowackiemu aż 137 biegaczy. To rekord biegu (w 2009 r. na mecie zameldowało się o 4 mniej). Ilu zrezygnowało w ostatniej chwili ,widząc w jakich warunkach przyjdzie biec? Ten bieg ma potencjał, już choćby jako jedyny masowy letni bieg w mieście. W tym roku organizatorzy udowodnili, że da się go przeprowadzić sprawnie. Za rok powinien być plon – czyli minimum 150 biegaczy na mecie. I tego Maćkowi życzymy.

W wynikach sensacji nie było. W kategorii open Sławek Pieczurowski (rodowity „Wyspiarz”, a więc śmiało można rzec, że biegł po własnych ścieżkach) zdołał obronić prymat z 2010 roku. Nie dogonił go równie utytułowany Jurek Siemaszko (strata niespełna pół minuty). Trzeci był dobrze znany z dolnośląskich tras Piotr Spaliński z KB Dombud Oława.

Wśród pań z dobrym, jak na te warunki, czasem 53:35 triumfowała Kornelia Polek-Duraj z LUKS Żórawina. Nie zdołała jej dogonić Basia Sobczyk (54:32), ale na osłodę pozostał sympatycznej wrocławiance triumf w specjalnej, jubileuszowej kategorii najlepszych w 10-leciu „Fali” (obok stanął Zbyszek Siemaszko, który ukończył wszystkie dotychczasowe edycje imprezy). Dla porządku dodajmy, że trzecie miejsce wśród pań zajęła klubowa koleżanka zwyciężczyni, Natalia Czartoryska, z niezłym czasem 57:25.

Mieliśmy też reprezentanta.. Hiszpanii. Marcos Lastra Fenutria bez problemu zmieścił się w pierwszej dwudziestce. Na Półwyspie Iberyjskim takie temperatury robią mniejsze wrażenie. Szacunek budziły wyniki najlepszych 70-latków, Leona Dubija z Wrocławia i  Zenona Puszczewicza z KB Lupus. Czas 1:01 w tym wieku, i w tych warunkach… czapki z głów Panowie!

Nie popisali się za to „Piastowicze”. Tym razem ilość nie przeszła w jakość. Najlepszy, Kuba Horbaczewski, był dopiero 12. ze słabym czasem 52:28. Robert Jędrusiński ukończył bieg na 24. miejscu (55:38), a o trzecie miejsce w wewnątrzklubowej rywalizacji bój stoczyli: Mariusz Cieślak i nasz niezastąpiony działacz, Jacek Wojtal. Ostatecznie o 9 sekund lepszy okazał się ten pierwszy.

Poniżej pełne wyniki 10 BIEGU POD POWODZIOWĄ FALĘ (dystans: 12,5 km)