Partnerzy biegowi:

Gmina Miękinia

Osrodek Kultury Miekinia

Lasy Panstwowe

Delikatesy Kredens

BYŁO CROSSOWO! – 23. ZŁOTNICKIE PRZEŁAJE PRZESZŁY DO HISTORII

Jedni zmęczeni, inni totalnie zmordowani – tak wbiegali na metę uczestnicy tegorocznych Złotnickich Biegów Przełajowych (Memoriału Sławka „Kenii” Bobowskiego).  Park Złotnicki, tradycyjne miejsce rekreacji i rodzinnych pikników, tym razem pokazał swoje nieznane oblicze. Słowo „przełaje” w sobotni poranek nie było tylko ozdobnikiem startowego numeru. 6,5 kilometra dla długodystansowca to niewiele, ale wytyczający tegoroczną trasę Kuba Horbaczewski zgotował zawodnikom jedną z dłuższych „szóstek” w ich życiu. Czy nie przesadził? Na ten temat zdania są podzielone. Ale mogło być znacznie gorzej, bo do ostatniej chwili walczyliśmy o to, żeby ten bieg przebiegł sprawnie.

Czasem jest tak, że brak tylko jednego z organizatorów odbija się czkawką na jakości zawodów. Tym razem, z różnych przyczyn, na Złotnikach zabrakło aż 6 doświadczonych działaczy „Piasta”. Na szczęście bieg udało się uratować. W dużej mierze dzięki ofiarności tych kilku osób spoza Zarządu, które odpowiedziały na nasz apel. Pragniemy w tym miejscu serdecznie podziękować Darkowi Woyczyńskiemu, Krysi Gadzińskiej, Wiesi Tomczak, Joli Witasik, Stasiowi Pilarzowi, Irmie i Czarkowi Tomczakom oraz Antkowi Stankiewiczowi, którego firma Antex przygotowała nam startowe numery.

Parkowe alejki, trawa, trochę błota, drewniany mostek, ostre „hopki” pomiędzy ruinami średniowiecznego grodziska, kostka granitowa, wreszcie podbieg i niemal ekstremalny zbieg ze słynnej „górki” – całkiem sporo jak na jedną pętlę krótkiego, bądź co bądź, biegu. – To nie była trudna, a wręcz selektywna trasa. Nawet były medalista mistrzostw kraju miał na niej problemy – ocenił na gorąco Maciek Głowacki, 115. na mecie. Były słowa, ale były też czyny. Jeden z zawodników, na znak protestu, wycofał się z biegu. Ale większość nie protestowała. – Jeżeli w nazwie biegu są przełaje, to organizator ma prawo przygotować nawet jeszcze trudniejszą trasę – komentował jeden z uczestników. – Było ciężko, ale ja nie mam żadnych pretensji – krótko uciął jeden z asów WKB, Marian Czerski (12. open i 3. w M-50).

Zastanawiać się nad ewentualnymi protestami nie miał czasu 28-letni Adam Putyra z Wysokiej. Wspólnie z 10 lat starszym od siebie Grzegorzem Gronostajem, zgodnie współpracując, od samego startu pewnie liderowali wyścigowi, a momentami, na stromych, krótkich podbiegach, wręcz doganiali pilota. Ostatnie słowo należało do tego młodszego. Na mecie Putyra zameldował się o 7 sek. przed Gronostajem.

Walkę o trzecie miejsce stoczyli między sobą doświadczeni i utytułowani, nie tylko na dolnośląskich trasach, Sławek Pieczurowski i Grzegorz Kiełczewski. Wbrew przewidywaniom wielu, z pojedynku równolatków (rocznik 1960) zwycięsko wyszedł ten pierwszy. Pierwszą piątkę zamknął reprezentant młodego pokolenia – Piotr Ślęzak, który ma powody do zadowolenia, bowiem udało mu się obronić 4 sek. przewagi nad mającym rewelacyjny poprzedni sezon Janem Dobrowolskim. Najlepszym z grona Piastowiczów był, sygnalizujący powrót do świetnej formy z 2009 r., Wiesław Kuźma (8. w generalce i 1. w M-40).

Wśród pań bezkonkurencyjna była  Ela Kowalewska ze Zgorzelca (28:47). Wygrać z prawie setką mężczyzn – to zasługuje na szacunek. Honoru WKB broniła Dorota Krowicka (31:11), a jako trzecia spośród kobiet na metę dobiegła wrocławianka, Adrianna Dudek.

Tradycyjnie po biegu nagrodziliśmy najlepszych w swoich kategoriach wiekowych, a do 30 z Was powędrowały upominki. Zwłaszcza latarki i zegarek ucieszyły szczęśliwców.

Nas ucieszyło coś jeszcze. Ponownie zaszczyciliście nas swoją obecnością w liczbie prawie 150 osób (dokładnie 136). Zatem moda na bieganie trwa. Są chęci i jest entuzjazm. Baliśmy się o pogodę, żeby, po całym tygodniu pluchy, nie utopiła w złotnickim błocie zapału początkujących, ale i to się udało – godzinę przed biegiem wyszło piękne słońce. Któż inny mógł to sprawić, jak nie spoglądający na wszystko z góry „Kenia”…

Skomentuj