Ponad stu miłośników biegania, w wieku od czterech do siedemdziesięciu czterech lat, rywalizowało i bawiło się z nami nad Morskim Okiem w piękne sobotnie popołudnie. Jubileusz 15-lecia sztafetowego biegania wypadł nader okazale. Były emocje, były świetne wyniki czołówki, dużo uśmiechu najmłodszych, był ciąg dalszy niepisanego konkursu na najzabawniejszą nazwę drużyny, a na koniec kto żyw pospieszył zająć jak najlepsze miejsca w piknikowej części kąpieliska. Tych najwytrwalszych, gdy opuszczali Morskie Oko zastał już mrok.
Kto chce wygrać naszą sztafetę, musi dokonać prostej kalkulacji. Trzy razy pięć równa się piętnaście. A najlepiej jeszcze z tych 5 minut na każdej zmianie urwać po 20 sekund. Bo wynik w granicach 14 minut niejednokrotnie dawał już zwycięstwo. Jednak nie tym razem.
Granicę 15 minut złamało aż 6 sztafet, ale dwie najlepsze zrobiły krok dalej – osiągnęły czas poniżej 14 minut. To już budzi szacunek. Największe oklaski zebrała ekipa Wosiek Team w składzie: Krzysztof Jasik, Jakub Chudzio i Paweł Matner (13:44). To w ich ręce trafił ufundowany przez Radę Osiedla Zalesie-Zacisze-Szczytniki Wielki Puchar Wielkiej Wyspy. Dzielnie i do ostatniej zmiany walczyła z nimi łączona drużyna Lubin-Legnica (Mariusz Tokarczyk, Piotr Majewski, Arkadiusz Szlendak). Na najniższym stopniu podium stanęła ekipa Trenuj z nami/Truchtacze w składzie: Kamil Andrzejewski, Michał Ralski i Łukasz Zarzycki). Tak sie ułożyło, że każdy z będących na podium teamów startował w osobnej kategorii wiekowej, a tym samym każdy mógł świętować triumf w tejże.
Tak się też złożyło, że nasi najlepsi klubowi sprinterzy porozstawiali się po różnych drużynach i w tym roku w klasyfikacji open nie odegraliśmy większej roli. Ale niechaj nasi goście nie czują się zbyt pewnie – już podczas pobiegowego grillowania padło hasło zmontowania za rok jednej spec-sztafety. Ba, co dalej idący zaproponowali nawet kwalifikacje do niej na podstawie próbnie pokonanego dystansu 1,5 km lub najlepszych czasów na 5 km. Tego chyba jeszcze w historii WKB nie było.
Pucharu Wielkiej Wyspy nie zdobyliśmy, za to nieformalny konkurs na kreatywność nazewniczą wygraliśmy w cuglach. Do „Stypendystów ZUS” (Czesław Kruk, Witold Dębowski, Józef Palczak) najwierniejsi sympatycy biegania nad Morskim Okiem zdążyli już się przyzwyczaić, ale tym razem sporą dawkę śmiechu wzbudziły… „Dziady z PRL-u”. Bo tak właśnie swój team ochrzcili Ryszard Jankowski, Marek Poloczek i Andrzej Bora. Sympatyczne „Dziady” ze sportowym dziadostwem okazały się nie mieć wiele wspólnego i żwawo wskoczyły na najwyższy stopień podium w swojej kategorii.
Dzięki naszym sponsorom oprócz pucharów można było wygrać m. in. bilety na zajęcia jogi oraz zaproszenia do Teatru Polskiego ufundowane przez – jakżeby inaczej – Mariana Czerskiego. Gratulacje najlepszym składał m.in przewodniczący tak gościnnej dla nas Rady Osiedla, Ryszard Bubień. – Wspieramy bieganie nad Morskim Okiem już nie pierwszy raz. Cieszymy się razem z wami z jubileuszu, a za rok jest spora szansa na to, że wsparcie z naszej strony będzie miało jeszcze wyższy wymiar – zdradził nam w przerwie ceremonii dekoracji. Na osiedlowych radnych z Zalesia jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy, a więc trzymamy za słowo. Bo ten bieg już samym swoim kształtem jest tak różny od wszystkich innych zawodów w kalendarzu biegowym, że musimy o niego dbać szczególnie. Tak jak dbali o niego ci, którzy we władzach Piasta zasiadali kilkanaście lat temu.