Author Archive
ZE ŚWIĘTĄ GÓRĄ W TLE: SIEDEM PIASTOWSKICH PÓŁMARATONÓW 2008-2014
Kiedy padło hasło, żeby zasłużony, przeciekawy, acz katorżniczy dla wielu, Maraton Ślężański przekształcić w klasyczny półmaraton, a nasz klubowy kolega Antoni Stankiewicz zaproponował, żeby WKB Piast w ramach tej właśnie, nowej imprezy rozgrywał swoje wewnętrzne mistrzostwa, nie zastanawialiśmy się długo. Wszak Sobótka przez wielu zwana jest najdalszą (ale i najpiękniejszą!) dzielnicą Wrocławia, a pod Wieżycą i Radunią „Piastowicze”, ci z miasta wielkiego, i ci z tego mniejszego, biegali od początku lat 80. Wielu z obecnych klubowiczów nie było jeszcze na świecie, kiedy w 1983 roku Edward Kaszuba, Maciej Głowacki i kilku innych do dziś wiernych Piastowi, startowało z rynku w Sobótce, by po 42 kilometrach zmagań z dystansem i słońcem zameldować się na linii mety usytuowanej pod wrocławskim ratuszem. Tamte pionierskie maratony i późniejsze zmagania z krótszym, bo 32-kilometrowym, ale zgodnie nazywanym najtrudniejszym z krajowych maratonów – Maratonem Ślężańskim, do dziś żywe są we wspomnieniach uczestników tamtych wydarzeń. To nie my odkryliśmy Sobótkę w 2008 roku – my tam mieszkaliśmy, biegaliśmy, trenowaliśmy i uczestniczyliśmy w sportowym życiu tego urokliwego miasteczka od lat. Jak więc mogliśmy swoje mistrzostwa zorganizować gdzie indziej?
Biegów powstaje coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy problem, by znaleźć 5 półmaratonów na Dolnym Śląsku, które moglibyśmy wpisać na listę biegów klubowej Grand Prix. Dziś nie ma z tym żadnego kłopotu. Boom na bieganie trwa. Ludzie chcą biegać, skłonni są płacić coraz wyższe wpisowe – biegów będzie przybywać. Także nasz klub zaczął organizować własny półmaraton – w Lesie Rędzińskim. Dlaczego zatem nie przenieśliśmy klubowych mistrzostw właśnie tam? To pytanie pojawiło się w dyskusji o przyszłości tej rywalizacji. Odpowiedź jest prosta: zostajemy z Sobótką, bo działając w formule wolontariatu nasz półmaraton organizujemy pracą najbardziej zaangażowanych klubowiczów. Podczas pierwszej edycji „Rędzińskiego” pracowało ponad 20 naszych koleżanek i kolegów. Przynajmniej kilkoro z nich miałoby szanse te mistrzostwa wygrać, i w generalce, i w kategoriach. A nie da się połączyć pracy przy biegu z optymalnym przygotowaniem do biegu. Mówiąc wprost: w mistrzostwach wystartowaliby i splendor zebrali tylko ci, którzy w organizację biegów się nie angażują. To prawda, że do Sobótki trzeba dojechać, bieg nie jest tani, zniżek dla klubowiczów nie ma, a trasa jest trudna – ale na dzień dzisiejszy nie ma lepszej opcji. Biegniemy więc w Sobótce 21 marca 2015 roku pod szyldem 8. Mistrzostw WKB Piast w Półmaratonie.
Niebawem upłynie dekada tych zmagań. To dobry moment, by przypomnieć sobie medalistów i uczestników klubowych mistrzostw. Także tych, którzy swoimi występami zostawili ślad w całej historii największego półmaratonu na Dolnym Śląsku. Wystarczy rzut oka na klasyfikację „Wiernych Ślężan”, by dostrzec, że ślad ten promienieje na całokształt ślężańskiego biegania. W pierwszej dziesiątce „wiernych” – najlepszych spośród tych, którzy przebiegli wszystkie 7 dotychczasowych półmaratonów – mamy aż 4 byłych i obecnych „Piastowiczów”: Mariana Czerskiego (4.), Grzegorza Grablewskiego (5.), Marka Gadzińskiego (7.) i Mirka „Wirka” Wirę (9.). A 12. jest obecny prezes honorowy półmaratonu, Antoni Stankiewicz. Pięć na dwanaście… Dodając do tego fakt, że sędzią głównym zawodów niezmiennie jest były prezes naszego klubu Andrzej Puchacz, powiedzieć, że tylko współtworzymy historię sobóckiego biegania… to eufemizm. Zmieniały się szyldy, nazwy tytularnych sponsorów – my od początku gramy w tym bieganiu pierwsze skrzypce!
2008 – Pierwszy, historyczny tytuł dla Czerskiego
I Półmaraton Ślężański wygrał człowiek niezwykły. Ksiądz Rafał Gniła, bo o nim mowa, nie tylko łączy posługę kapłańską z ciężkim treningiem (2:28 maraton), ale jest prawdziwym „człowiekiem renesansu” – zna 6 języków, podróżuje po świecie, na co dzień udowadnia, że ścieżkę do Pana Boga znaleźć można także w biegowych butach. Mieliśmy niezwykłego zwycięzcę zawodów, mieliśmy także i my nietuzinkowego triumfatora naszych mistrzostw. Godzinę i 21 minut – tyle potrzebował najlepszy maratończyk wśród aktorów (i najlepszy aktor wśród maratończyków) Marian Czerski, żeby odebrać pierwszy, oficjalny tytuł Mistrza WKB Piast w Półmaratonie (w klasyfikacji open ten wynik dał mu 12. miejsce). Na podium stanęli również Henryk Tomczak (1:22:46) i Marek Gadziński (1:24:32). Tego ostatniego bezskutecznie ścigał do samej kreski ówczesny prezes WKB, Jacek Wójcik. Zabrakło niewiele – 10 sekund…
Mistrzynią klubu została Iwona Stankiewicz w czasie 1:49:54 (top10 w open K), nieco ponad trzy minuty straciła do niej Jola Witasik, a za swój ślężański debiut czasem prawie 2 godzin zapłaciła trzecia na mecie Dorota Krowicka. W późniejszych latach nasza utalentowana biegaczka odbiła sobie to z nawiązką.
Henryk Załęski zdeklasował rywali w kategorii M-60. Pokonanie 21 kilometrów po górach zajęło mu dokładnie 1,5 godziny. Ale cóż to dla niego, skoro trzy lata wcześniej, w wieku 60 lat, pokonał berliński maraton w czasie 2:50… Na ślężańskich trasach debiutował zaś w 1985 roku, kiedy jako 40-latek ukończył III Maraton Ślężan w czasie 2:59. Dziś coraz mniej takich debiutów na naszych trasach. Dla WKB Piast moment był tym milszy, że naszemu mistrzowi na drugim stopniu podium towarzyszył nie mniej doświadczony Edward Kaszuba (1:37). Kategoria M-60 była więc nasza.
Jeszcze większe brawa zebrał nestor naszego klubu, ojciec ówczesnego prezesa, Michał Wójcik (rocznik 1936). Na dobiegnięcie do mety potrzebował godziny i 46 minut. Nad drugim na mecie, Karolem Chwastykiem z Kątów Wrocławskich, pan Michał wypracował ponad 3 minuty przewagi. A żeby piastowskiego szczęścia było dość, trzecie miejsce w tej kategorii zajął Czesław Kruk (2:02). Zapisaliśmy się więc w annałach ślężańskiego biegania już w premierowej edycji. Łącznie w mistrzostwach WKB Piast sklasyfikowanych zostało 70 uczestników.
2009 – Drugi skalp Czerskiego, pierwszy Krowickiej
Ponoć tytuł dużo łatwiej jest zdobyć, niż go obronić. Jak jest naprawdę – zapytajcie kiedyś Mariana Czerskiego. Jemu ta sztuka udała się wybornie. Czasu z roku poprzedniego co prawda nie zdołał poprawić, ale patrzenie na późnomarcową „Sobótkę” przez pryzmat minut i sekund już na wstępie jest obarczone dużym ryzykiem błędu. Nasz as dobiegając do mety w czasie 1:23 wypracował sobie prawie 3-minutową przewagę nad drugim na mecie Jackiem Wójcikiem. Trzeci był młody Piotr Mężyk (1:26). Czerski ponownie stanął także na podium zawodów w swojej kategorii wiekowej. – Czapki z głów – biliśmy pokłony na corocznym zakończeniu sezonu.
Siódemka w numerze startowym (700) przyniosła szczęście Dorocie Krowickiej. W stosunku do debiutu nasza biegaczka poprawiła się o ponad 10 minut i z czasem 1:45 pewnie odebrała puchar dla najlepszej Piastowiczki. Iwona Stankiewicz, chociaż pobiegła o ponad dwie minuty szybciej niż rok wcześniej (1:47), musiała zadowolić się II miejscem (ale brązem za K-50 w generalce), a podium uzupełniła Marzena Morawska (1:50).
Kazimierz Dura zajął znakomite drugie miejsce w M-70 całych zawodów (1:50), a obok niego brąz odbierał Marian Michowski. Obydwaj nasi weterani urodzili się w 1939 roku. Łącznie więc – oprócz naszych mistrzostw – przywieźliśmy tamtego roku z Sobótki 5 medali.
Mało kto wówczas zwrócił uwagę na niepozornego zawodnika z numerem startowym 614, który rywalizację ukończył na 164. miejscu open oraz 64. w swojej kategorii wiekowej. Do Czerskiego stracił 15 minut. Tym zziajanym 30-latkiem był Piotr Chodorski.
2010 – Dwa autobusy Piastowiczów
20 marca 2010 roku z z sobóckiego Rynku wystartowało niemal tysiąc zawodniczek i zawodników. To był piękny wynik, ale nas najbardziej cieszyło co innego – niemal co dziesiąty spośród nich był członkiem WKB Piast!
Szansę na dokonanie rzeczy wielkiej miał Marian Czerski. Trzy razy zdobyć tytuł, w trzech pierwszych edycjach, byłoby czymś bez precedensu w historii naszego klubu. Nie udało się, choć Mistrz bez walki korony nie oddał. Z czasem 1:24:39 zajął 4. miejsce. O minutę szybsi okazali się: triumfator, Krzysztof Bednarkiewicz (1:23:28), Wiesław Kuźma (1:23:30) i Grzegorz Grablewski (1:23:40).
Po raz pierwszy mistrzynią klubu została Marzena Morawska, której „na kresce” o 3 sekundy udało się złamać barierę 1:35. Druga była Danuta Pilarz (1:46:59), a po piętach deptała jej do końca Agnieszka Kozyrska.
Po raz pierwszy też cała pierwsza dziesiątka naszych mistrzostw pobiegła poniżej 1:30. Oprócz wspomnianej wcześniej trójki szczęśliwców z podium byli to: Czerski, Chodorski, Gadziński, Frankowski, Horbaczewski, Rymarski i Jędrusiński.
W najstarszych kategoriach wiekowych tradycyjnie byliśmy w czołówce. Co prawda czas 1:44 naszego mistrza w M-60, Edwarda Kaszuby, dawał dopiero 8. miejsce w tej kategorii ogółem, jednak już w kategorii wyżej najszybszy „Piastowicz”, Marian Michowski (2:01), stanął na najwyższym stopniu podium. Warto zauważyć, że drugi w M-70 był wówczas Michał Stadniczuk (2:13), dla którego… zabrakło kategorii. Pan Michał – rocznik 1930 – miał już bowiem 80 lat! Obu nestorom towarzyszył na podium mistrz sprzed roku, Czesław Kruk. Ponownie więc w najstarszej kategorii graliśmy pierwsze skrzypce.
Frekwencyjnie ustanowiliśmy rekord klubu – do mety dobiegło 81 „Piastowiczów”. Jak się okazało, rok później jeszcze ten wynik poprawiliśmy.
2011 – Aura pokazała różki…
Zmarznięci, umorusani pośniegowym błotem, przewiani. Ba, momentami na trasie sypało gradem – tak kończyli swój bieg uczestnicy 4. Mistrzostw WKB Piast, bo taka była wiosna z Półmaratonem Ślężańskim A.D. 2011. „W marcu jak w garncu” – w dobie obecnych pseudozim zapominamy o tej staropolskiej mądrości. Mimo to, rzutem na taśmę, udało się jeszcze wyśrubować frekwencyjny rekord z 2010 roku – półmaraton ukończyło aż 83 klubowiczów!
Zwyciężył po raz pierwszy ten, który tak mozolnie wykuwał swoją formę na ślężańskich duktach, a jeszcze rok wcześniej cieszył się ze złamania 1,5 godziny – Piotr Chodorski, mieszkaniec wrocławskiego Zakrzowa. Zwyciężył w budzącym respekt czasie 1:20:25, od razu ustanawiając klubowy rekord ślężańskiej trasy. Rekord pobity (o 6 sekund) dopiero w 2014 roku przez Roberta Włodarczyka. O niespełna trzy minuty przegrali z Piotrem: Grzegorz Grablewski i Wiesław Kuźma.
Wśród pań po swój drugi tytuł sięgnęła Marzena Morawska. Tym razem udało jej się urwać dwie minuty ze swojego wyniku z roku poprzedniego (1:32). Nic dziwnego zatem, że nie były w stanie dogonić jej ani Agnieszka Kozyrska (II – 1:44), ani Iwona Stankiewicz (III – 1:53).
Pobiegli wreszcie obaj zapracowani, wielce zasłużeni dla naszego klubu biegający działacze: Jacek Wojtal (1:38) i Hieronim Olejniczak (1:48). Ten pierwszy swego czasu biegał 3 km poniżej 8:30, jeśli więc kiedyś jeszcze czas i zdrowie pozwolą…
Czekaliśmy niemal 3 godziny, do ostatniego zawodnika, jak nakazuje dobry obyczaj. Traf chciał, że w tej ostatniej trójce, dostojnie zmierzających do mety, także prym wiodły żółto-czarne barwy. Józef Uramowski (rocznik 1938) był trzeci od końca, a przedostatnia „kreskę” minęła Anna Strojwąs (2:55:49). Pomimo trzech godzin na trasie, w trudnych warunkach, nie poddali się i ukończyli zawody – to dzięki nim padł nasz rekord frekwencji. Postawa warta podkreślenia.
2012 – Najpiękniejsza walka w historii klubu?
Ponoć w przyrodzie zawsze suma zdarzeń wychodzi na zero. A jeśli nawet zdarzy się anomalia, to prędzej czy później aura wyprostuje to odchylenie. W marcu 2011 roku przebiegający pod Ślężą biegacze szczękali zębami, w marcu 2012 roku ceremonię dekoracji oglądali leżąc na kocykach i opalając się w iście letnim słońcu. Dość powiedzieć, że o godzinie 13 wystawione na słoneczne promienie termometry wskazywały… 32 stopnie!
Co z tego żaru wynikło? Poza masowo wyrzucanymi do okolicznych rowów czapkami, bluzami, kurtkami i nausznikami… Dla nas wynikło z niego coś, co przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Znamy sprinterską walkę z krótszych dystansów, ale żeby o tytuł mistrza w półmaratonie walczyła do samej „kreski” trójka zawodników, a dwóch przecięło linię mety w czasie co do sekundy identycznym – tego jeszcze w historii WKB nie było. Tak pisaliśmy o tym niesamowitym pojedynku na gorąco na naszej stronie:
„Walka o prymat wśród panów rozegrała się według najlepszych hitchcockowskich wzorców – od początku trzymała w napięciu, a z upływem czasu emocje tylko rosły. I jak w dobrym filmie, mieliśmy trzech bohaterów: aktualnego mistrza – Piotra Chodorskiego, pretendenta – 24-letniego Adama Klimczaka i najbardziej utytułowanego, górującego nad nimi doświadczeniem – Mariana Czerskiego. Ta trójka, zmieniając się na prowadzeniu i wzajemnie pilnując, niemal całą trasę przebiegła pozostając w zasięgu wzroku. Chodorski biegł wysokim, równym tempem od samego startu. Czerski, w swoim stylu, zaczął wolniej, dopiero na 3. kilometrze przebijając się przez zawodników biegnących na wynik 1:27-1:30. Ale jeszcze większą stratę na początku miał Klimczak. Szybko ją jednak niwelował i cała trójka spotkała się tuż przed najtrudniejszym podbiegiem pod Przełęcz Tąpadła. Tę morderczą, dwukilometrową „górską premię”, wygrał, o dziwo, ten najstarszy. Na szczycie Przełęczy Czerski objął prowadzenie osiągając maksymalnie 10 sek. przewagi.
Najstarszy okazał się najlepszym „góralem” – najmłodszy najszybciej zbiegał. Na pięciu kilometrach, od szczytu Tąpadeł do miejscowości Sady, Klimczak z 5 sekund straty, wypracował sobie ponad 20 sek przewagi. To już był, wydawało się, rozstrzygający atak. Ale starsi koledzy nie zamierzali składać broni. Pozostało do mety 6 nader nieprzyjemnych kilometrów. Doświadczenie i świetna wytrzymałość szybkościowa zrobiły swoje. Na ostatnim zbiegu do miasta Chodorski miał już liderującego Klimczaka dosłownie o kilka metrów przed sobą, a 20-30 m za nimi, czekając na błąd kolegów, czaił się Czerski.
– Udało się, ale gdyby Adam się obejrzał, zapewne by przyspieszył, i tego jednego metra by mi zabrakło – nie miał wątpliwości autor decydującego ataku, a tym samym Mistrz WKB w Półmaratonie na rok 2012, Piotr Chodorski. – Wszystko rozstrzygnęło się na samej kresce. Chyba przegrałem, ale cieszę się bardzo ze swojego czasu i poczekam jeszcze na wynik netto – na gorąco komentował, niepewny jeszcze finalnego rezultatu, ale szczęśliwy Adam Klimczak. Trzeci, ze stratą 10 sekund dobiegł Marian Czerski. Temperatura zrobiła swoje, triumfator uzyskał czas 1:23:09.
Gwoli ścisłości dodajmy, że biorąc pod uwagę wyniki netto, to młody Klimczak zostałby mistrzem. Jego rzeczywisty czas biegu był o 3 sek. lepszy od Chodorskiego. Ale w naszych mistrzostwach opieraliśmy się na regulaminie organizatora, a ten wskazywał jasno: pomiar oficjalny to pomiar brutto”.
To był półmaraton godny zapamiętania także jeśli chodzi o rywalizację wśród kobiet. Nasza liderka, Marzena Morawska, pokonała ślężańską trasę w znakomitym czasie 1:28. Od poprzedniego startu pod Ślężą poprawiła się o ponad 4 minuty, a w pokonanym polu pozostawiła kilku doświadczonych i już utytułowanych klubowych kolegów. Również druga wśród pań, Dorota Krowicka, chociaż na trasie osłabła, zameldowała się na mecie z bardzo dobrym wynikiem 1:37:12. Kolejny medal do swojej kolekcji dorzuciła też Agnieszka Kozyrska.
Szczęśliwi Mistrzowie tuż po dekoracji: Marzena Morawska i Piotr Chodorski
Nie sposób nie wspomnieć o tym, który zajął znakomite, ale najmniej lubiane przez sportowców, czwarte miejsce. Adam Palichleb, nasz klubowicz z Sobótki, ukończył bieg w świetnym czasie 1:24:11. Spełnił jedno ze swych marzeń, udało mu się przebiec pełny dystans 21 kilometrów ze średnią poniżej 4 min./km. Tych marzeń miał więcej. Niestety, dwa lata później uległ w nierównej walce ze straszliwą chorobą, na którą ludzkość wciąż nie znalazła lekarstwa. Przemierzając dziś wspólnie ślężańskie szlaki czcimy Jego pamięć.
2013 – Chodorski w potrójnej koronie!
Zapowiadaliśmy, że w tym roku nie powtórzy się iście letnia pogoda z Sobótki 2012, ale nie przypuszczaliśmy, że przyjdzie rywalizować w aurze żywcem wziętej z Siberian Ice Marathon – tak rozpoczęliśmy relację z tych „arktycznych” zawodów na naszej stronie. W noc poprzedzającą tegoroczne mistrzostwa we Wrocławiu słupki rtęci wskazywały minus 13 stopni. Pod Ślężą było jeszcze zimniej. W tych warunkach 40-osobowa reprezentacja naszego klubu, jaka zameldowała się ostatecznie na linii startu, była niezłym wynikiem. Tytułu bronił Piotr Chodorski i, jak się okazało, to był jego dzień. Nie tylko wywalczył główne trofeum, ale dokonał tego po raz trzeci z rzędu! Z czasem 1:21:30 nie pozostawił złudzeń klubowym kolegom, a w stawce niemal 3 tysięcy startujących zajął znakomite 55. miejsce. Co tu dużo dodawać – chapeau bas przed Piotrem!
Drugi na mecie Adam Klimczak, który rok wcześniej do samej kreski walczył o końcowy triumf, tym razem stracił do naszego nowego-starego mistrza prawie 2 minuty. Czas 1:23:22 to jednak także znakomity wynik. Zwłaszcza w tych warunkach. Tuż za Adamem finiszował młody Adrian Samołuk z Białego Kościoła, i to on zajął miejsce na najniższym stopniu podium, choć do końca musiał uważać na doświadczonego i powracającego do wysokiej formy Grzegorza Grablewskiego – triumfatora Grand Prix 2011. Ostatecznie Adrian obronił 8 sek. przewagi. Piąty był nasz „niezniszczalny, niezatapialny” Marian Czerski, który z młodszymi o ponad 30 lat kolegami przegrał o minutę, za to w swojej kategorii wiekowej w stawce ponad 100 rywali nie miał sobie równych.
Wśród pań klasę potwierdziła Dorota Krowicka. Z czasem 1:36:29 wygrała w cuglach kat. K40, a w generalce pozostawiła w pobitym polu… prawie 2 tys. mężczyzn. Druga na mecie zameldowała się nasza niestrudzona działaczka Danuta Pilarz-Małkiewicz (1:54:54), której bardzo niewiele zabrakło do podium w kat. wiekowej. Medal brązowy w tym roku przypadł Annie Strojwąs.
Warto wspomnieć także o naszych weteranach – medalistach w swoich kategoriach wiekowych. Józef Palczak był 3. w kat. M-70 ze świetnym czasem 1:47:19, również 3. miejsce zajął w M-75 Marian Pawlaczyk (2:31:28).
2014 – Nowy mistrz, nowa mistrzyni, nowy rekord trasy…
Dokładnie 50 „Piastowiczów” wzięło udział w VII Mistrzostwach WKB Piast w Półmaratonie. Do 83 uczestników z 2011 r. było daleko, ale walka rozgorzała zacięta. Po raz trzeci w historii, by wejść do pierwszej 10-tki klubowego czempionatu należało złamać barierę 1:30. A żeby wygrać? A żeby wygrać należało wyprzedzić na trasie naszego nowego mistrza – Roberta Włodarczyka, który osiągnął czas 1:20:19. Co znaczy ten wynik, dowiedzieliśmy się wertując klasyfikacje – tego dnia na sobótczańskich pagórkach pobiec poniżej 1:20 zdołało jedynie 25 osób! Dwadzieścia pięć z 3281 uczestników. Robertowi udało się także o 6 sekund poprawić klubowy rekord trasy, który od 2011 roku dzierżył Piotr Chodorski. Ustępujący Mistrz walczył o swój czwarty z rzędu triumf z całych sił, osiągając na mecie świetny czas 1:23, ale tym razem prawo serii musiało ulec doskonałemu przygotowaniu rywala. Gratulowaliśmy Robertowi i zastanawialiśmy się, czy Piotr powalczy jeszcze o odzyskanie korony. Wszak stać go na to, żeby ślężańską trasę pokonać poniżej 1:20.
O 3. miejsce w 7. edycji walczyli: wielokrotny medalista naszych mistrzostw, Marian Czerski i 35-latek z Wrocławia Sławomir Mirowski. Ostatecznie młodość wzięła górę nad rutyną – Sławek zajął 3. miejsce w Mistrzostwach WKB, a Marian swoim 3. miejscem w M-55 po raz kolejny udowodnił, że w gronie 50-latków niewielu może się z nim mierzyć.
Wśród pań walka trwała aż do ostatnich metrów, a Krysię Kowalską i Dankę Pilarz-Małkiewicz na mecie dzieliło tylko 15 sekund. Wynik 1 godz. i 52 min. na takiej trasie to powód do satysfakcji dla obu pań. Trzecia w klasyfikacji, Aneta Kuczkowska, osiągnęła czas 2:04.
Jak zawsze nadawaliśmy ton rywalizacji w najstarszych kategoriach wiekowych. Piękna walka rozgorzała w M-60, w której na starcie zameldowali się nasi zasłużeni klubowicze: Hieronim Olejniczak i Edward Kaszuba. Do tego duetu dołączyli: Edward Machowski, Stefan Giziński i Jan Zieliński. Jak się okazało, żeby zwyciężyć trzeba było złamać barierę 1 godz. i 50 minut. Tylko ostatni z wymienionych zdołał tego dokonać – i to on został mistrzem w tej kategorii.
Największe brawa zebrał jednak Marian Pawlaczyk – rocznik 1934. W wieku 80 lat pokonał ten trudny półmaraton w czasie 2:39! W kategorii M-70 (najwyższej w naszym klubowym czempionacie) stanął na podium obok triumfatora, Czesława Palczaka (rocznik ’41, czas 1:48) i mistrza z roku 2010, Mariana Michowskiego (2:13). Palczakowi ten wynik pozwolił zdobyć brąz w swojej kategorii wiekowej ogółem.
Ponownie więc wyjeżdżaliśmy z Sobótki z medalami. I chociaż poziom ślężańskiego półmaratonu z roku na rok się podnosi, wierzymy, że „żółto-czarni” jeszcze nie raz zameldują się w czołówce, na równie eksponowanych miejscach.
Jakub Horbaczewski
MASZ SERCE DO BIEGANIA? W WALENTYNKI BIEGAJ Z NAMI!
To zdjęcie nie kłamie – to będzie wyjątkowy bieg. Już sam termin, Dzień Św. Walentego, mówi wiele. Będzie poważne ściganie na dystansie 10 kilometrów, ale będzie też coś specjalnie dla zakochanych. W bieganiu, i w swojej drugiej połówce. Dla tych szczęśliwych organizujemy Bieg Walentynkowy na dystansie 1 kilometra. W biegu może wziąć udział każda pełnoletnia para (kobieta + mężczyzna), która darzy się uczuciem… co potwierdzi oficjalnym pocałunkiem podczas wbiegania na metę! 🙂
Spotykamy się na Stadionie Olimpijskim, 14 lutego. Start Biegu Dla Zakochanych o godzinie 11:15, dla osób startujących w biegu głównym – o 12:00. Można wziąć udział w obu biegach! Już od 10:00 do 11:30 zapraszamy do naszego biura zawodów.
Jak było u nas rok temu? Sprawdźcie sami -> https://wkbpiast.com/ archives/date/2014/02
Aktualna lista startowa: https://online.datasport.pl/zapisy/portal/listy/?zawody=100010
Więcej szczegółów w regulaminie :
https://wkbpiast.com/ Regulaminybiegow/ regulaminy2015/ 15zimowyBiegPiasta.pdf
PÓŁ TYSIĄCA ŚWIĘTYCH MIKOŁAJÓW NAD ODRĄ!
Zimowa pogoda nie dopisała, ale wy dopisaliście! Tylu biegających Mikołajów, reniferów, śnieżynek i elfów chyba jeszcze w naszym mieście nie było. Najpierw, prowadzone przez samego Św. Mikołaja, pobiegły dzieci, z których te najszybsze, najbardziej rozentuzjazmowane rywalizacją (i najsprytniejsze) na ostatnich metrach tak przyspieszyły, że w tyle został sam brodaty patron, dźwigający przecież tak wyczekiwane prezenty.
Nasz klubowy Św. Mikołaj ledwie dobiegł do mety, a już miał pełne ręce roboty. W końcu bieganie bieganiem, ale dzieci dobrze wiedziały co jest główną powinnością Mikołaja 🙂
Później na 10-kilometrową trasę ruszyli dorośli, ponad 450 zawodników, początkujący i ci bardziej zaawansowani, niekiedy trenujący – bagatelka – 7 razy w tygodniu; mężczyźni, ale także zaskakująca duża liczba pań. Co, nie ukrywamy, bardzo nas cieszy.
Początkowo wydawało się, że żadnych szans nie da rywalom biegnący z numerem 441 Paweł Pac z Brzegu. „Peleton” jednak nie zamierzał odpuszczać. Pomiędzy 2 a 3 kilometrem zaatakował Paweł Góralczyk z dalekich Wadowic, trenujący na co dzień w AWF Kraków (na zdj. poniżej) i prowadzenia nie oddał już do mety. Ba, jeszcze przyspieszył. – Muszę uważać, bo jestem świeżo po kontuzji, a moja życiówka na dychę to „tylko” 34:05 – mówił jeszcze na trasie. Okazało się, że do wyrównania własnego rekordu zabrakło dosłownie 30 sekund. 34:38 to znakomity rezultat. – To mój pierwszy bieg we Wrocławiu. Tydzień temu pobiegłem „połówkę” w 1:15, teraz miałem wystartować na spokojnie w Krakowie, gdzie też zorganizowano bieg mikołajkowy, ale pomyślałem, że przyjadę do Wrocławia, gdzie mam rodzinę i znajomych. Opłaciło się – cieszył się na mecie nasz triumfator.
Ostatnie metry mistrza. Przez 7 kilometrów biegł samotnie, przewaga nad drugim na mecie – 47 sek. Brawo!
My także się cieszymy i gratulujemy zwycięzcy oraz zdobywcom II i III miejsca – Jarkowi Olszewskiemu z Namysłowa i Pawłowi Pelcowi z ProRun Wrocław. Rewelacyjnie pobiegł także, broniąc honoru gospodarzy, nasz prezes Dominik Krumin (6. miejsce). Wśród pań brawa biliśmy Monice Kalicińskiej z Wrocławia (na zdj.), która oprócz tego, że niezagrożenie zwyciężyła w kategorii kobiet, zostawiła za swoimi plecami prawie 400 mężczyzn (33. lokata open). Obok niej na podium „K” stanęły wrocławianki: Anna Więcek i Justyna Sawicka.
BIEG MIKOŁAJOWY WKB PIAST 2014 – OFICJALNE WYNIKI OPEN
448 ZDJĘĆ Z BIEGU (galeria Dany Pilarz-Małkiewicz)
520 ZDJĘĆ Sławka Wiśniewskiego (w tym Bieg Rodzinny)
Decyzją kierownika zawodów specjalne wyróżnienie otrzymał najstarszy uczestnik naszego biegu, imponujący formą, zdrowiem, a przede wszystkim pogodą ducha, niemal 85-letni Michał Stadniczuk z Namysłowa. Jeśli ktoś nie wierzy, informujemy, bo warto to podkreślać: pan Michał urodził się w roku… 1930. I wciąż zostawia za sobą wielu 20 i 30-latków.
Michał Stadniczuk – od wielu lat Mistrz Świata i Mistrz Europy w swojej kat. wiekowej. Chylimy czoła przed naszym nestorem!
Te puchary powędrowały do rąk Moniki Kalicińskiej, Pawła Góralczyka oraz wszystkich zdobywców miejsc na podium open i w kategoriach
…a te wyjątkowe medale otrzymali wszyscy, którzy dotarli do mety
Pilot także w mikołajkowej kreacji? Obowiązkowo! Pan Paweł biegł tak szybko, że niemal zamęczył nam rowerzystę. Ale humor, jak widać, dopisywał wszystkim: biegającym, jeżdżącym i oklaskującym. I o to chodzi!
Po kubeczek gorącej kawy (dziękujemy firmie Idee Kaffee) po biegu ustawiła się długa kolejka chętnych. A może to nie ze względu na kawę stali… 😉
Nasi „władcy czasu” – Edziu Kaszuba i Marek Poloczek. Plus parujący laptop – tak wykluwały się wasze wyniki. Edziu, który maratony po 2:50 biegał jeszcze w tenisówkach z wałbrzyskiego Polsportu w 1983 roku, czasem opowiada nam, że 30 lat temu też były biegi, także takie, w których startowało kilkaset osób. I też udawało się sporządzać wyniki, niekoniecznie w 3 dni robocze. Można? Można 🙂
MIKOŁAJKI Z WKB PIAST – ZAPRASZAMY 7 GRUDNIA!
Dokładnie 1 grudnia przyprószył we Wrocławiu pierwszy śnieżek. Na razie jeszcze drobniutki, w laboratoryjnych ilościach, ale mrozik już jest, liście z drzew pospadały – znak to wiadomy, że czekamy na zimę. Rok temu bawiliśmy się znakomicie na Mikołajkowym Bieganiu, wierzymy, że nie inaczej będzie tym razem. Mikołaj już gotowy, śnieżynka też – co będą rozdawać, tego jeszcze nie zdradzimy, ale pewne jest, że dzieci będą mieć duuużo radości. Z Biegiem Rodzinnym (rekreacyjny, dystans ok. 1 km) ruszamy o godz. 11.45, punktualnie o 12.30 wystartuje bieg główny na dystansie 10 km. Tam będzie już można całkiem poważnie się pościgać i powalczyć o nagrody (regulamin i zapisy). Do 4 grudnia za udział zapłacicie tylko 30 lub 20 zł (klubowicze). Warto się pospieszyć, bo w dniu startu opłata wyniesie 50 zł dla wszystkich. Zapraszamy całymi rodzinami!
PIĘKNY JUBILEUSZ NA PIĘKNYCH ZŁOTNIKACH – już 15.11.
Może – trochę nietypowo – zaczniemy od tego, czego nie będzie. Na pewno nie będzie firmy TimePro. I jeszcze długo nie będzie. Wyciągniemy własny stoper i wrócimy do sprawdzonego, tradycyjnego pomiaru. Może wyniki nie będą wywieszone pół godziny po biegu, ale przynajmniej nikt nie poda waszych prywatnych numerów telefonów na liście, a my nie będziemy dostawać maili p.t. „Pobiegłem 1:25, dlaczego w wynikach mam 2:30?!”.
To już 25 lat, jak biegamy na Złotnikach. Ćwierć wieku, szmat czasu. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy zaliczyli, nawet nie wszystkie, a większość z tych biegów. Nie zmieniło się jedno – piękny jesienią Park Złotnicki, jedno z najurokliwszych miejsc w naszym mieście.
Kto biegał już po złotnickich zakamarkach, ten wie, czego się spodziewać. Dystans to 1/10 pełnego maratonu, czyli 4,2 km. Trasa nie jest łatwa, za to malownicza. Trochę pagórków, trochę trawy, szutrowe alejki i parę metrów asfaltu. Pogoda? Któż to wie… Nieraz słońce świeciło jak latem, nieraz kamizelki „organizator” służyły nam jako ochrona przed sypiącym zewsząd mokrym śniegiem. To także urok biegania w połowie listopada. Zakończenie i ceremonia dekoracji tradycyjnie odbędą się w sali pobliskiej szkoły, więc nawet najgorsza aura nie storpeduje imprezy.
W rędzińskim półmaratonie było nas ponad pól tysiąca, teraz przyda się chwila oddechu, kameralności. W końcu tak właśnie przez te wszystkie lata „Złotniki” wyglądały. Od biegaczy dla biegaczy. Młodzież, która do niedawna startowała w biegach dla dzieci, szybko dorasta i teraz zgłasza się już do biegu głównego na 4,2 km. To takie piękne spełnienie testamentu Wiesława Prystupy – złotnickiego nauczyciela i wychowawcy. Za dwa lata minie 10 lat od tragicznej śmierci Dyrektora Prystupy w katastrofie hali w Katowicach. Jak to w życiu, pamięć z czasem się zaciera, ale nie chcemy dać jej zginąć. Ten bieg, który robimy, to nie tylko pierwszy krok do maratońskiej sławy, nie tylko uczczenie Święta Niepodległości i nie tylko piękno jesiennego Parku – to także Memoriał wspaniałego człowieka i naszego przyjaciela, nierozerwalnie związanego z wrocławskimi Złotnikami.
XXV MAŁY MARATON ZŁOTNICKI – REGULAMIN
XXV MAŁY MARATON ZŁOTNICKI – ZAPISY
***
Złotnickie bieganie nie będzie ostatnią imprezą w tym roku. 7 grudnia zorganizujemy jeszcze Bieg Mikołajowy na 10 km. Jeśli trend pogodowy się utrzyma, a zima będzie typowo „wrocławska” będzie można się pościgać, a dodatkowo wspólnie z pociechami wystartować w biegu towarzyszącym, który poprowadzi – jakżeby inaczej – sam Św. Mikołaj. Można się już zapisywać na te zawody.
BIEG MIKOŁAJOWY 2014 – REGULAMIN
BIEG MIKOŁAJOWY 2014 – ZAPISY
OLA ŻELAZOWSKA I DOMINIK SAMOTIJ WYGRYWAJĄ I PÓŁMARATON RĘDZIŃSKI (WYNIKI)
Dokładnie 511 osób dobiegło do mety premierowego Półmaratonu Piastowskiego rozegranego 25 października 2014 r. w Lesie Rędzińskim we Wrocławiu. Pięknie Wam dziękujemy za udział, za walkę na trasie i wspaniałe wyniki, które – wziąwszy pod uwagę porę roku i niełatwą trasę – przeszły nasze oczekiwania. To był rekordowy bieg pod względem frekwencji w całej, niemal 25-letniej, historii naszego klubu. Rekordowy był też wysiłek organizacyjny. Dość powiedzieć, że była 5 rano, kiedy wiceprezes, Wojtek Smagała, zaczął rozwieszać tablice informacyjne tuż za wrocławskimi Osobowicami, była zaś 5 po południu, kiedy ostatni z nas, już po zwinięciu sprzętu i uprzątnięciu polany, meldowali się w domach. Wszystkim Piastowiczom, którzy pomogli oraz wolontariuszom (zwłaszcza gimnazjalistom) – serdecznie dziękujemy! Mimo takiego wysiłku nie ustrzegliśmy się błędów. Na szerszą relację przyjdzie jeszcze czas, teraz, na gorąco, chcieliśmy przeprosić przede wszystkim drugą wśród kobiet, panią Patrycję Kowalczyk z Wrocławia, którą system komputerowy pominął w wydrukowanej przed dekoracjami klasyfikacji OPEN kobiet. Co gorsze, pomimo iż prawidłową klasyfikację znało mnóstwo osób, nikt tego nie zauważył w trakcie ceremonii, nikt, włącznie z samą zawodniczką, nie zwrócił uwagi podczas wyczytywania trzech najlepszych pań… Rozgoryczenie młodej biegaczki doskonale rozumiemy. Wyniki można poprawić, można wręczyć puchar, pamiątkową paterę, można zwolnić z opłaty startowej za rok i uczynić jeszcze kilka gestów, ale tego, co najcenniejsze, czyli chwili radości na podium nie da się już zwrócić. Pomimo iż pomiar czasu oraz feralną klasyfikację sporządzaliśmy nie my, a firma zewnętrzna – wynajęta do obsługi informatycznej zawodów – to my firmowaliśmy bieg swoją marką i w związku z tym raz jeszcze bardzo przepraszamy.
Zwyciężyli – i tutaj już żadnych przykrych niespodzianek nie było – Dominik Samotij z Wrocławia, który jako jedyny przekroczył linię mety w czasie poniżej 1:20 (1:17:56), a wśród pań Ola Żelazowska z Pro Run Wrocław (1:36:13). Najważniejsze podium uzupełnili: 2. Paweł Pelc (także Pro Run, czas 1:20:04) oraz najszybszy z naszych klubowiczów tego dnia Piotr Chodorski (1:21:28), który dopiero na ostatnich 500 metrach zdołał oderwać się od świetnie dysponowanego w tym sezonie Andrzeja Hazubskiego z Trzebnicy. Najszybszą trójkę pań, oprócz Żelazowskiej i wspomnianej Kowalczyk (ustanowiła życiówkę – 1:42:42) , uzupełniła Joanna Bartoszek-Kunecka z Ratowic (1:44:34). Specjalne wyróżnienie oraz gratulacje od Prezesa WKB Dominika Krumina, wraz z życzeniami jeszcze długich lat w zdrowiu, otrzymał nasz nestor, jedyny 80-latek, który wystartował i ukończył półmaraton, pan Marian Pawlaczyk (rocznik – uwaga – 1934!). Wszystkim medalistom oraz tym, którzy powalczyli z granicą własnych możliwości – serdecznie gratulujemy!
I PÓŁMARATON RĘDZIŃSKI (WYNIKI OPEN)
RĘDZIŃSKA PREMIERA PO PIASTOWSKU
To będzie szczególny bieg. Nie tylko dlatego, że pierwszy, historyczny. Jeszcze nigdy w dziejach WKB nie zorganizowaliśmy sami klasycznego półmaratonu, jeszcze nigdy też nie zgromadziliśmy na starcie tylu uczestników. Już dziś mamy ich na liście ponad 800, a ilu będzie 25 października? Sami nie wiemy, bo wciąż zgłaszają się nowi. Z Wrocławia, z okolic, z całego Dolnego Śląska i nie tylko. Już jest kolorowo! Najciekawszą przynależność klubową podała pani Katarzyna Gajowska (numer 438 na liście startowej). Zauważamy i doceniamy – kreatywność oraz pozytywne nastawienie. Bo o to w gruncie rzeczy w naszym premierowym półmaratonie chodzi. Nie oszukujmy się, ani leśne dukty, ani pora roku, nie będą sprzyjały rekordowym czasom. Odwrotnie, tym razem co innego będzie atrakcją. Pytających nas, czy w Lasku Rędzińskim są dziki, informujemy: tak, są, ale dzięki temu pobiegniecie szybciej.
Jeżeli ktoś zamierza narzekać, że tylko 2 km asfaltu, że trasa wolna, w lesie szyszki, tu błotko, tam kałuża, na dworze chłodno, mży, a z liści kapie na głowę – oczywiście może. Ale takich tutaj nie ma. Już dawno zapisali się na inne biegi. Tych, którzy chcą się pościgać, a przy okazji pełną piersią pooddychać jesiennym aromatem lasu, igliwia – towarów w sercu wielkiego miasta tak deficytowych – serdecznie zapraszamy!
I bez tego zresztą zanosi się na rekord. Ten rekord już padł, mówiąc precyzyjniej. Na tydzień przed startem na liście startowej mamy już ponad 800 nazwisk! To wielka sprawa dla naszego klubu. Robiliśmy już Bieg Hauptmanna (10 km), gdzie pobiegło niespełna 400 osób, zorganizowaliśmy w tym roku fantastyczny bieg na szczyt SKY TOWER, gdzie limit wyniósł 500 biegaczy, jednak tutaj zapowiada się na wynik w okolicach tysiąca zawodników! Czy ten tysiąc padnie? Nie napalamy się. Już jest pięknie. Tym niemniej – przybywajcie. Niech o nas usłyszą (a usłyszą – mamy już umowę o patronat z Radiem Wrocław. Pozdrawiamy radiowców!). A może w tym szczególnym czasie, na samym finiszu wyborczej kampanii, także lokalni politycy i kandydaci na nich, zauważą, że we Wrocławiu istnieją też inne kluby poza WKS Śląsk…?
Wystarczy rzut oka na naszą listę startową, by przekonać się, że nie tylko istnieją, ale i powstają coraz to nowe. Mamy chyba reprezentantów wszystkich biegających stowarzyszeń, klubów i klubików Dolnego Śląska. Oczywiście, wystawiamy i my solidną reprezentację. Pomniejszoną co prawda o kilkunastu zaangażowanych w organizację działaczy, jednak broni nie składamy i powalczymy! Honorowy numer 1 zarezerwował sobie sam prezes, Dominik Krumin. I takie też miejsce musi zająć. Obowiązuje zakaz wyprzedzania. A tak poważnie, czy Dominik pobiegnie, czy nie, jak zwykle zależy od ilości obowiązków szefa. Macie więc szansę. On już i tak wygrał – wszak idea tego biegu jest jego autorskim pomysłem. Mamy Wojtka Smagałę, młodego i energicznego wiceprezesa, na którego w razie czego zrzucimy co trzeba (obaj to roczniki ’81 – pokażcie nam drugi tak młody zarząd klubu w Polsce!). Jest zawsze „szybkobiegający” Robert Włodarczyk, Damian Frankowski (oczywiście z Elą), Marek Gadziński, który jest tak skromny, że nawet własne nazwisko wpisał małą literą (znowu Krysia będzie krzyczeć…), a nasz niezniszczalny komandos Artur Warwas chyba zapragnął wygrać klasyfikację… 100-latków (jak dotąd jako jedyny podał rok urodzenia 1900. Arturze, uważaj na serce! Kiedy ze wschodu wieją zimne wiatry, żołnierskie, mężne serca są nam bardzo potrzebne!). Maciej Głowacki, aktualnie zabiegany wokół organizacji Mityngu Weteranów LA, już pytał o której godzinie start, więc jest szansa, że zdąży i członek-założyciel WKB będzie z nami. To ci z górnej połówki, ale możemy już dziś zdradzić, że początkującym i celującym w złamanie 2:30 pomoże nasz pacemaker, Marek Poloczek. Jak poznacie Marka? Spokojnie, to on was pozna. Marek jest jak Chuck Norris.
Odpowiedzi na wszystkie regulaminowe pytania znajdziecie TUTAJ. Trasa ma dwie pętle, będzie pilot i oznaczone kilometry, każdy dostanie koszulkę, sportowe skarpetki, batonik Czystoziarnisty Whole&Pure, a po biegu serwujemy grochówkę, kawę (Idee Kaffee) i gorącą herbatę. „Prąd” we własnym zakresie. Panel zapisów czynny będzie do 23 października. Klubowicze z opłaconą składką płacą tylko 20 zł, pozostali – 40, niezdecydowani, w dniu biegu – już 60. Decydujcie się zatem, po co przepłacać?
ZGŁOSZENIA INTERNETOWE
Czekamy na Was! Jak wieść niesie – w Rędzińskim Lesie.
P.S. Specjalne pozdrowienia dla naszego klubowego kolegi, Darka Woyczyńskiego, który – już w nowych, wielkopolskich barwach (ale Piastowiczem jest się całe życie!) – zgłosił się, wraz z towarzyszką, do naszego biegu. Jeśli ktoś z Was zdoła go dogonić na trasie (nie będzie to łatwe), pozdrówcie serdecznie – to człowiek, który przez ostatnie 5 lat zostawił mnóstwo swojego czasu, zdrowia i pieniędzy pracując przy organizacji wszystkich klubowych biegów. Sam nie biegał, żebyście wy mogli biegać. Darku, pamiętamy, pozdrawiamy!
Nasi sponsorzy:
Sukces Memoriału Adama Palichleba
Trudne wyzwanie, jakiego podjął się Klub Biegacza Sobótka zakończyło się sukcesem. Sobótka była dotychczas miejsce rozgrywania wielu biegów (m.in. 10 pierwszych edycji Maratonu Wrocław rozgrywanych jako Maratony Ślężan) włącznie z bardzo trudnymi Maratonami Ślężańskimi na trasie 33,3 km wokół całego Masywu. Tym razem, dwa tygodnie po sukcesie 2. Sobótczańskiej Dziesiątki (577 osób na mecie, rekordy trasy open i kobiet oraz mistrz Europy Adam Kszczot w roli „zająca”), KB Sobótka podjął się kolejnego dużego wyzwania. 1. Górski Półmaraton Ślężański, jako Memoriał Adama Palichleba miał nie tylko uczcić pamięć najlepszego w historii członka-założyciela KB Sobótka, ale i stanowić wyzwanie dla najtrudniejszych w Europie biegów górskich.
W osiągnięciu pierwszego celu pomogła rodzina Adama. Biegająca wdowa Ewa Palichleb wraz z ich biegającymi dziećmi Niną i Przemkiem włączyli się w trud organizacji biegu od samego początku aż po dekorowanie najlepszych i porządkowanie trasy.
Od soboty 4 października 2014 r., co roku na trudnej, selektywnej trasie – o długości 21,8 km wiodącej spod Domu Turysty na przełęczy pod Wieżycą przez Ślężę (718 m npm), Radunię (573 m npm), Ślężę i z powrotem na miejsce startu – zarówno członkowie KB Sobótka, jak i wszyscy i inni uczestnicy biegu honorować będą pamięć swego przyjaciela i kolegi z biegowych tras.
Pierwszy Memoriał był wyzwaniem zarówno organizacyjnym, jak i sportowym dal wszystkich uczestników imprezy. Dzięki staraniom wielkiego propagatora górskiego biegania pełnomocnika PZLA, pomysłodawcy Maratonów Ślężańskich i europejskich sztafet biegowych Andrzeja Puchacza udało się zaprosić czołówkę najlepszych polskich biegaczy górskich zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Przepustką do stanięcia na podium Memoriału były medale, także i złote mistrzostw Polski w biegach górskich i maratonie oraz lokaty w pierwszych dziesiątkach najważniejszych światowych imprez górskiego biegania.
Nie zawiodła i frekwencja, bo do mety dotarło ostatecznie 324 osoby (w tym 52 panie). Wyniki, jakie uzyskali zwycięzcy Marcin Świerc (Lisowice, były komandos i zawodnik KB Meta Lubliniec), tegoroczny mistrz Polski w górskim półmaratonie 1:38.49 i 19. na mecie Dominiki Wiśniewskiej-Ulfik (Zabrze) – 2:06.35 będą trudne do pobicia, a obydwoje o dobrych kilka minut wyprzedzili następnych w klasyfikacji Daniela Wosika z Kunowa – 1:42.04 i Piotra Hercoga z Pasterki – 1:45.55 oraz Danuty Piskorowskiej – 2:11.59 i Agaty Litwin (obydwie Wrocław) – 2:19.55.
Jak zwykle w Sobótce uhonorowano także najlepszych z gminy Sobótka oraz powiatu wrocławskiego. W obu klasyfikacjach triumfowali biegacze KB Sobótka: Krystian Ogły (5. na mecie) – 1:57.49 i piąta wśród pań Joanna Drewnicka-Ogrodnik z Przemiłowa – 2:22.45, którzy byli najczęściej dekorowanymi osobami, bo wygrali także swoje kategorie wiekowe M-30 i K-40. Tradycją biegów (także Półmaraton Ślężański, najbliższy 8. – 21 marca 2015 r., w br. na mecie 3.281 ; 3. Ślężański Bieg Młodzieżowy w czerwcu 2015 r. i 3. Sobótczańska Dziesiątka – we wrześniu 2015 r., w br. 577) organizowanych przez KB Sobótka poza dobrą organizacją i masowym włączaniem do pracy młodych wolontariuszy było bardzo efektywne wykorzystanie pobranej opłaty startowej, tym razem poza bogatym pakietem startowym z efektownymi koszulkami i wzmacniającymi żelami, były na mecie duże porcje gołąbków, duży wybór napojów regenerujących i ręcznie wypalane medale.
Zwycięzca – Marcin Świerc na trasie
Najlepsza wśród pań – Dominika Wiśniewskia-Ulfik